W codziennej praktyce zawodowej wciąż spotykam rodziców, którzy rysują za dzieci szlaczki, czy uzupełniają ćwiczenia. W rozmowach przyznają, że robią to z dwóch powodów. Pierwszy związany jest z perfekcjonizmem rodziców: oczekują oni, że praca zostanie wykonana idealnie, a dziecko uzyska ocenę celującą. Kiedy, po kilku próbach, w ich odczuciu zadanie nie jest zrobione na szóstkę (najczęściej dotyczy to prac plastycznych), robią je od nowa lub wprowadzają „poprawki” zgodnie ze swoja wizją. Efektem takiego postępowania jest wycofanie się dziecka z podejmowania jakichkolwiek prób wykonania zadania.
„Jeżeli nie umiem zrobić go na szóstkę, jeśli moja praca nie zadawala rodzica, skoro, mimo wysiłku, nie zostanie ona doceniona, jeżeli mama lub tata zawsze musi ją poprawić (zrobić po swojemu), po co robić cokolwiek?” – tak zaczyna myśleć dziecko. Mały uczeń zaczyna też tracić wiarę we własne możliwości. Widzi siebie jako osobę, która nie umie poprawnie wykonać zadania, która nie jest w stanie zadowolić rodzica, której i tak się nic nie udaje. Takie myślenie powoduje spadek motywacji do wysiłku. Skrajną sytuacją jest ta, w której dziecko, po kolejnych korektach oraz wyręczaniu go przez rodziców, zaczyna wykonywać prace byle jak albo przestaje je robić: w końcu i tak zadanie zostanie wykonane przez mamę lub tatę.
Zanim skrytykujesz pracę dziecka i powiesz znowu „Popraw!”, zastanów się, czy nie robisz tego zbyt często i czy rzeczywiście wysiłek włożony w pracę i efekty są niezadawalające i dla kogo? Takim zachowaniem możesz osiągnąć skutek odwrotny od zamierzonego.
Drugim powodem wyręczania dzieci w pracach domowych jest bezradność w sytuacji, gdy dziecko odmawia wykonywania zadań. Nie jest tak, że pewnego dnia dziecko siada i mówi, że nie będzie robiło prac zadanych do domu. Często poprzedzone jest to ciągiem zdarzeń, których jako dorośli nie zauważamy albo które bagatelizujemy.
Zanim więc zaczniesz wyręczać dziecko w wykonywaniu zadań i pomyślisz o nim, że jest nieporadne zastanów się, czy stawiane przed nim wymagania są w zasięgu jego możliwości. Pamiętaj, że właściwa motywacja do wysiłku i wykonywania zadań jest wtedy, gdy stopień trudności zadania tylko nieznacznie wykracza poza aktualne możliwości dziecka.
Są rodzice, którzy z kolei nie pilnują, aby dzieci usiadły do prac domowych, nie kontrolują, czy cokolwiek było zadane, czy dziecko spakowało się na następny dzień. Uważają, że stres, który uczniowie przeżyją w związku z konsekwencjami niewywiązania się z obowiązków, nauczy je odpowiedzialności. Tak naprawdę trudno nie przyznać im racji. Ostatecznie (w świetle prawa oświatowego) rodzice mają zapewnić dziecku miejsce do nauki, a nie odrabiać z nim zadań.
Jeśli zadania są zadawane zgodnie z zasadą indywidualizacji, a dziecko wdrożone jest w obowiązki, rzeczywiście zadania domowe mogą pozostać sprawą małego ucznia. W końcu dziecko systematycznie i aktywnie uczestniczy w zajęciach lekcyjnych i nie powinno mieć problemów z zadanymi pracami.
Gdy widzisz, że Twoje dziecko nie radzi sobie z zadaniami domowymi, zastanów się co jest tego przyczyną. Być może jest to dobry moment na to, aby umówić się na spotkanie z nauczycielem i porozmawiać z nim o tym, jak Twój mały uczeń pracuje na lekcjach, a jak radzi sobie w domu z zadaniami.
Osobiście uważam, że to nauczyciel odpowiedzialny jest za to, aby zmotywować dziecko do samodzielnej pracy w domu. A pozytywne motywowanie to nie tylko postawienie dobrej oceny, ale przede wszystkim zadanie dziecku takich zadań, które ono samo będzie umiało zrobić i w takiej ilości, która nie zabierze mu całego wolnego czasu. Niestety tak daleko posunięta indywidualizacja, mimo, że coraz częstsza, wciąż jest rzadkością. Z pewnością wymaga się od nauczyciela rozpoznania możliwości dziecka, dlatego że jest w tym ekspertem, ale również akceptacji ze strony rodziców, co nie jest takie oczywiste. Z drugiej strony nawet najlepszy nauczyciel nie zmotywuje dziecka tak, jak autentyczne zainteresowanie rodzica jego sprawami.
Zadanie domowe bywają zmorą nie tylko dla dzieci, ale przede wszystkim dla rodziców. Wielu zadaje sobie pytanie, czy są one potrzebne i jaki jest ich cel. Gdyby porozmawiać z nauczycielami, usłyszelibyśmy, że nie wyobrażają sobie bez nich procesu nauczania: chodzi przecież o utrwalanie umiejętności nabywanych w szkole. Co jednak w sytuacjach, gdy dzieci nie chcą ich odrabiać lub gdy stopień trudności przerasta możliwości dzieci?